Kiedy trochę podrosłam ojciec zabierał nas na ryby za miasto, do wioski Podsadki, nad staw Strychowalec. Zawsze w sobotę na noc a w niedzielę po południu powrót do Lwowa.Pewnego razu wracaliśmy furmanką z Podsadek. Oprócz mojej rodziny jechało kilka osób.
Wjechaliśmy na główną szosę prowadzącą ze Stryja do Lwowa. Droga była prosta jak "nitka", bez drzew na poboczach. Godziny popołudniowe, padał deszcz. W pewnej chwili zrobiło się wśród nas poruszenie. Gospodarz zatrzymał furmankę. Wysoko na horyzoncie ukazało się coś co przypominało pomarańcze. Leciało powoli z prawej strony do lewej, przecinając szosę. Wydawało nam się, że mogło być tego ponad 20, może więcej sztuk.W tygodniu, w gazecie "Nowy Wiek" ukazała się wzmianka o UFO nad Lwowem.
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
UFO nad Lwowem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz