poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Kiedy się zbierzemy...

Wśród wielu przygód chciałabym podzielić się z Wami jedną, która utkwiła mi w pamięci. Po latach wspominam to jako przygodę śmieszną ale wówczas nie było nam do śmiechu.
Moja babcia i ciocia co roku wyjeżdżały na wakacje do Brzuchowic zabierając ze sobą mojego brata Kazia. Owego lata babcia zaproponowała, że zabierze mnie ze sobą. Zaczęło się wielkie pakowanie.
Moja babcia i ciocia były bardzo dokładne i powolne. Na wszystko miały czas.
Szczególnie babcia miała powiedzenie "kiedy się zbierzemy wtedy pójdziemy". I tak niejednokrotnie bywało. Tato zamówił fiakra na pewną, umówioną godzinę, który miał zawieźć nas na dworzec. Pomimo, że w pakowaniu pomagała służąca, nie było widać końca pakowania. Moja mama ponaglała moją babcię ale to nic nie dawało.
Tato mój zdenerwował się i postanowił mnie i brata zawieźć na dworzec. Poinformował nas, że wieczorem dojadą do nas. Kazio wiedział gdzie mamy wysiąść. 
Gospodarze, którzy dobrze znali naszą babcię, widząc nas samych byli zdziwieni i nie zdziwieni. Oczywiście zostaliśmy ugoszczeni i czekaliśmy na ich przyjazd. Dopiero na trzeci dzień obudziło nas szczekanie psów. Jak się okazało dotarła nasza babcia i ciocia. I tak sprawdziło się jej powiedzenie "kiedy się zbierzemy wtedy pójdziemy".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz