poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Szczęście w nieszczęściu

Pewnego dnia, idąc do szkoły zauważyłam, że znów nadchodzi ten sam człowiek, którego widziałam już kilka razy. Tym razem doszedł do mnie i powiedział "a dokąd to tak idziemy?" Odpowiedziałam "do szkoły" A on na to, "a nazwisko jakieś ma?" Podałam nazwisko. Drugie jego pytanie "a czy imię jest?" Odpowiedziałam "Jadwiga" I odszedł. Po powrocie do domu opowiedziałam wszystko rodzicom. Mama od razu przeczuwała, ze coś może się stać.
Na drugi dzień, w nocy ktoś stukał do okna. Okazało się, że było to dwóch Ukraińców na usługach Niemców.  Weszli do środka i kazali natychmiast iść z nimi na policję. Brat mój widząc, że ja bardzo płaczę powiedział, że nie puści mnie samą. Poszliśmy więc w czwórkę.Na dworze był bardzo duży mróz. Pod nogami skrzypiało, nie słyszałam przez to o czym rozmawiał brat z drugim policjantem. Około godziny 2-giej w nocy doszliśmy na miejsce. Tam kazano siadać nam na korytarzu i czekać do rana na otwarcie biur. 
O godzinie 8.00 schodzili się Niemcy i rozpoczynali przesłuchania. Po chwili z jednego pokoju zwołano mnie po nazwisku. Bałam się wejść. Wiedziałam jednak, że muszę. Z wielkim strachem weszłam. Za biurkiem siedział Niemiec w mundurze. Nic nie mówił tylko palcem przywołał mnie bliżej. Oddał mi ausweis i ręką machnął abym odeszła. Wyszłam na korytarz zupełnie nieprzytomna ze strachu.
Całe zajście okazało się pomyłką. Szukali kogoś innego. 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz